Ponieważ od kilku miesięcy kupujemy ze Śliwką głównie produkty w promocjach, nasza zamrażarka stopniowo zaczęła się zapełniać. Pamiętając poprzednie podwyżki cen na przełomie 2021 i 2022 roku, tym razem postanowiliśmy wykorzystać naszą rutynę oszczędzania i przygotować się na nadejście kolejnych podwyżek w styczniu 2023 r.
Plan był prosty:
- Przed nadejściem nowego roku jak najczęściej kupujemy rzeczy w promocjach typu "2 + 1 gratis"
- Nadmiarowe produkty wsadzamy do zamrażarki, gromadząc powoli zapasy
- W styczniu ograniczamy zakupy w sklepach do koniecznego minimum.
Istnieje kilka zalet takiego podejścia:
- Opóźniamy szok cenowy po kolejnych podwyżkach. Zakupy w wyższych cenach będziemy zmuszeni robić dopiero od lutego.
- Oszczędzamy czas na zakupach. Przed eksperymentem chodziliśmy do sklepu 5-6 razy w tygodniu.
- Oszczędzamy pieniądze. Nie tylko wcześniej dostawaliśmy dodatkowe produkty za (pół)darmo, ale i pozostałe kupowaliśmy nadal po niższych cenach.
W swoich zapasach mieliśmy więc duże ilości półproduktów sypkich (ryż, kasza, makarony), mrożonego nabiału (głównie serów) oraz produktów wegetariańskich (hummusy, kabanosy, wege klopsiki). Do tego dochodziły dania gotowe kupione w sklepach (pierogi, polędwiczki z kurczaka) oraz pudełka, w których trzymaliśmy dodatkowe porcje zrobionych przez nas wcześniej obiadów. Jadłospis był na tyle urozmaicony, że każdego dnia mogliśmy wybrać inne danie. Wystarczyło je szybko przygotować z dostępnych składników lub tylko odgrzać w mikrofali.
Jednym z założeń było to, że na czas eksperymentu przestajemy robić zakupy na promocjach i odwiedzamy sklep tylko w stanie wyższej konieczności. Czym była owa "wyższa konieczność"? Któregoś dnia po rozpoczęciu naszego wyzwania zauważyłem, że skończył nam się… papier toaletowy. Dawno nie sprawdzałem, ile nam go zostało i ostatecznie niemile się rozczarowałem. Kilka razy uzupełniliśmy też w markecie nasze zasoby świeżych owoców i warzyw. Przy odpowiednim planowaniu dałoby się zaopatrzyć w nie wcześniej, ale przyznam, że zapomniałem o tym temacie. Na pewno jest to ważna lekcja na kolejną edycję.
Spójrzmy teraz na liczby. Chciałbym porównać nasze styczniowe wyniki do października i grudnia 2022. Skąd taki dobór miesięcy? Z racji nadchodzących świąt, grudzień jest miesiącem zakupowym, więc wydane kwoty są naturalnie wyższe. Ponieważ w listopadzie nie było nas w kraju przez ponad tydzień, dane z tego miesiąca byłyby niemiarodajne, więc naturalny wybór padł na październik, w którym konsumencko u nas niewiele się dzieje.
Porównajmy:
- W grudniu 2022 byliśmy w sklepach 22 razy (liczę to jako dni, w których coś kupowaliśmy) i wydaliśmy 1866,11 zł.
- W listopadzie 2022 byliśmy w sklepach 22 razy i wydaliśmy 1250,64 zł.
- Jak widać, zakupy robiliśmy bardzo często, różniła się tylko liczba produktów, które kupowaliśmy podczas wizyty w sklepie. Możemy więc przyjąć, że średnio w miesiącu na zakupy chodziliśmy 22 razy i wydawaliśmy 1558,38 zł.
- Dla porównania, w styczniu 2023 byliśmy w sklepach 7 razy i wydaliśmy 437,13 zł.
Jak widać, udało nam się zredukować wizyty w sklepie i całkiem sporo oszczędziliśmy. Muszę jednak przyznać, że nie jestem do końca zadowolony z efektów końcowych tego eksperymentu, bowiem oczekiwałem większych oszczędności. Jednak tak jak wspomniałem, część zakupów była spowodowana brakiem w domu kilku podstawowych produktów i jest to ważny punkt do poprawy przy następnym podejściu. Kilka razy odwiedziliśmy sklep ze względu na atrakcyjną promocję - ciężko się oprzeć, gdy Biedronka podsuwa Ci drugie tofu za darmo. Uważam to też za cenny wniosek: mimo dość restrykcyjnego podejścia do zakupów nadal łatwo nam ulec niektórym pokusom.
Co uważam za największą zaletę tego eksperymentu? Muszę przyznać, że przede wszystkim oszczędność czasu. Myśl o większej ilości pieniędzy zostających w portfelu jest dla mnie miła, ale największą radość przez ten miesiąc sprawiła mi świadomość, że nie muszę co 2 dni wymyślać obiadu ani ślęczeć w kuchni. Wystarczy tylko wyciągnąć z zamrażarki pudełko z obiadem i je ugrzać.
Po pierwszej edycji naszego doświadczenia zdecydowanie stwierdzam, że warto go robić częściej. Co chcę zmienić z kolejnym podejściem?
- Gotować jeszcze większe porcje posiłków i mrozić nadmiar. Zdecydowanie jest to łatwiejsze, niż obmyślanie wielu dań. Warto jednak znaleźć w tym planowaniu umiar, by nie popaść w monotonię.
- Ograniczyć gotowanie do 1 dnia w tygodniu. Przygotować obiady na miesiąc w jeden dzień? Brzmi karkołomnie, ale chętnie sprawdzę, czy to możliwe. Z pewnością opiszę swoje wrażenia na blogu.
- Kupić zapas świeżych owoców, warzyw i nabiału. Na pewno warto zgromadzić większe ilości marchwi i jabłek, ponieważ mogą długo leżakować. Jogurty, jajka i mleko spokojnie wytrzymają w lodówce pół miesiąca.
W skrócie
Jak przeżyć miesiąc za (pół)darmo?
• Kupuj swoje ulubione produkty w promocjach "2+1". Masz wtedy pewność, że je wykorzystasz.
• Jeśli masz możliwość długiego przechowania zakupów, zrób ich jak najwięcej.
• Pamiętaj o zrobieniu zapasów świeżych owoców i warzyw.
• Nie kupuj na zapas samego jedzenia, pamiętaj też o chemii gospodarczej.
Pytania i odpowiedzi
A czy Ty robisz zapasy swoich ulubionych produktów? Masz taki, który możesz polecić? Daj znać w komentarzu!


Promki w sklepach zawsze na propsie! Kiedy wiem, że i tak zużyję dany produkt to czemu nie kupić go więcej i taniej? Najwyżej zamrożę jak nie zjem od razu. Tofu i wszelkie rodzaje ryżu to chyba ulubione promocje.
OdpowiedzUsuńMi eksperyment się podobał, a wydaliśmy więcej, bo mieliśmy gości!
OdpowiedzUsuńCo do gotowania raz na miesiąc to będzie wyzwanie. Myślę, że powinniśmy spróbować gotowania tylko w weekendy i zobaczyć co się stanie. Dzisiejsze bao z warzywami warte były stania 3h w kuchni :) Nie chcę na to czekać kolejny miesiąc :D