W tym sezonie nie mamy szczęścia do chorób. Wszystko zaczęło się w połowie grudnia, gdy powaliła nas pierwsza fala grypy. Od tamtego czasu, z krótkimi przerwami aż do połowy lutego, ciągle łapały nas jakieś infekcje. Ponieważ oboje pracujemy zdalnie i nie bardzo mieliśmy siły i chęci gdzieś ruszać się po pracy, te dwa miesiące spędziliśmy w domu. Połączmy więc ze sobą zamknięcie, ciągłe osłabienie, ciemność, ponurą pogodę i depresja murowana.
Nasza koleżanka Karolina, która mieszka we Wrocławiu, już od jakiegoś czasu zapraszała nas w odwiedziny. W końcu w któryś marcowy poranek stwierdziliśmy: jedziemy!
Nasza praca jest na tyle specyficzna, że możemy ją wykonywać z każdego miejsca z dostępem do internetu, ale akurat złożyło się tak, że nasze firmy mają swoje biura we Wrocławiu. I co najciekawsze, znajdują się po przeciwległych stronach tej samej ulicy. Pozostało więc tylko spakować walizki na kilka dni i wsiąść do auta. Wreszcie jakieś nowe otoczenie!
Pracę kończymy zwykle o 17, więc naszym zamysłem było korzystanie z uroków miasta wieczorami. Dziś opowiem Wam o kilku opcjach na spędzenie wolnych chwil we Wrocławiu, z których skorzystaliśmy.
Centrum Historii Zajezdnia
W stolicy Dolnego Śląska pojawiliśmy się już w niedzielę i, korzystając z wolnego popołudnia, udaliśmy się w miejsce, które chciałem odwiedzić już od dłuższego czasu. Muzeum na Grabiszyńskiej jest żyjącym pomnikiem historii Wrocławia, podanym w niezwykle atrakcyjnej formie. Przechodząc przez wystawy, mogłem poczuć się jak mieszkaniec miasta na przełomie dekad i doświadczyć przynajmniej namiastki tego, co czuli ludzie, którzy po wojnie zasiedlali tę stolicę śląskiego "dzikiego zachodu" i walczyli o przywrócenie jej świetności. Ekspozycja jest pełna ciekawostek i eksponatów, które na długo zostają w głowie i z ręką na sercu muszę przyznać, że jest to jedno z najlepszych muzeów w Polsce, w jakich byłem.
Bilet normalny kosztuje 16 zł, zaś ulgowy 8 zł. Obiekt jest czynny od wtorku do czwartku do godz. 17, zaś w weekendy do 18. Obejrzenie całej wystawy zajmuje ok. 1,5 godziny.
Saunarium
To był żelazny punkt naszego programu. We wrocławskim saunarium byliśmy już wielokrotnie i nasza miłość do tego miejsca nie osłabła ani trochę. Saunarium jest zlokalizowane w kompleksie miejskiego parku wodnego i składa się z kilkunastu saun oraz kilku basenów relaksacyjnych. Do wyboru są sauny suche, parowe, kamienne, infrared, aromatyczne...
Nie jestem specjalistą w tym temacie, ale wybór jest naprawdę przeogromny i na pierwszą wizytę polecam kupienie wejściówki na co najmniej 3 godziny. My posiadamy kartę Multisport, która gwarantuje darmowe wejście na pierwsze 2 godziny, z drobną dopłatą za trzecią. Bilet całodzienny kosztuje 61 zł, więc jeśli macie już jakieś doświadczenie z saunami, to polecam tę opcję. Do ceny ostatecznej należy doliczyć jeszcze opłatę za parking: 2 do 5 zł, w zależności od rodzaju biletu.
Jak na prawdziwe sauny przystało, po całym kompleksie poruszamy się w samym ręczniku. Najlepiej więc wziąć ze sobą jeden duży ręcznik służący za okrycie, jeden mały pod stopy i jeden, który wykorzystamy pod prysznicem przed wyjściem z obiektu.
Jeśli planujecie odwiedzić to miejsce w parze, warto wiedzieć, że we wtorki część saunarium jest przeznaczona tylko dla kobiet. Jeśli chcecie więc skorzystać razem ze wszystkich atrakcji, polecam wizytę w pozostałe dni tygodnia. Zapewniam Was, że lepszego miejsca na relaks po ciężkim dniu nie znajdziecie.
Wrocławskie gastro
Jestem prostym człowiekiem: podstaw mi pod nos dobre jedzenie i masz całą moją uwagę (gdy już zjem).
Ze Śliwką mamy swój specyficzny sposób podróżowania, który nazywamy gastroturystyką. Uwielbiamy zwiedzać nowe miejsca, krążąc po klimatycznych knajpkach i Wrocław jest idealnym miejscem na realizowanie naszego małego hobby. Nie będę tu opisywał wszystkich miejscówek, jakie odwiedziliśmy w tym mieście, a jedynie polecę te, z których skorzystaliśmy podczas obecnego wyjazdu.
Jeśli szukacie ciekawych śniadań, polecamy knajpkę "Podwórko" na ulicy Słonimskiego 23. Porcje może nie są za duże, ale nadrabiają jakością składników. Polecam tosty z karmelizowaną cebulką i wołowiną. Nasze serca skradła jednak tarta pomarańczowa - w życiu nie jadłem tak dobrego deseru.
Na obiad polecam z kolei Iggy Pizza na ulicy Kuźniczej. Moim zdaniem, jest to najlepsza pizza, jaką jadłem w Polsce i niewiele jej brakuje do tej, którą jadłem w neapolitańskich uliczkach. Przed głównym daniem polecam zamówić focaccię z oliwą i rozmarynem - niebo w gębie.
Fani kuchni wegańskiej mogą spróbować naleśników gryczanych z bistro "Bez Lukru" na ulicy Igielnej. Nie przepadam za smakiem gryki, ale mój pizza naleśnik z cukinią i wegańskim cheddarem był naprawdę smaczny.
Jeśli szukacie klimatycznej miejscówki na posiedzenie przy piwku, polecam Bistro Narożnik na ulicy Rydygiera. We wtorki każde piwo butelkowane można dostać taniej o 5 zł. Wybór trunków jest całkiem spory a i na mały głód znajdzie się coś dobrego.
A Wy jakie macie ulubione miejsca we Wrocławiu? Dajcie znać w komentarzu!


0 Komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz! Pamiętaj, by wpisać w komentarzu swoje imię, łatwiej będzie go potem odnaleźć :)